Ruruoni Kenshin (Samurai X)
るろうに剣心
Ruruoni Kenshin
Samurai X
Stoi przede mną trudne zadanie. Muszę opisać i ocenić anime, które:
- jest klasykiem gatunku shounen
- zawarty w nim arc (Kyoto Art) jest uważany za jeden z najlepszych w historii shounenów
- przez 5 lat utrzymywało się na liści bestsellerów w Japonii
- zupełnie mnie urzekło, przez co będę nieobiektywna.
Densetsu wa hajimaru...
Tokio, początek ery Meiji. Niestabilny czas. Samuraje odkładają swoje miecze, choć w świadomości społeczeństwa wciąż tkwią wspomnienia krwawej rewolucji, wojny, bezwzględnych morderców. Szczególnie jeden zabójca budził powszechną grozę. Rude włosy, blizna w kształcie krzyża na policzku, nieprzenikniony wzrok. Hitokiri Battousai (Krwawa Klinga) niepokonany, siejący strach, bezwzględny, zabijający z zimną krwią rojalista, który po zakończeniu rewolucji... zniknął.
Kenshin Himura wędrujący szermierz, przemierzający całą Japonię, by pomagać napotkanym ludziom, noszący Sakabatou - miecz o odwróconym ostrzu, którym nie można zabić - oto kim stał się legendarny zabójca Battousai. Takim poznaje go Kaoru Kamiya, właścicielka małego dojo, natknąwszy się na niego przypadkiem w Tokio. Tak zaczyna się historia wspólnych przygód, przyjaźni, niebezpieczeństw, pytań o przeszłość i wyzwań przyszłości.

W Kamiya Dojo - Kenshin, Kaoru, Yahiko, Sanosuke
Co spowodowało, że znany morderca postanowił już nigdy więcej nikogo nie zabić? To główne pytanie, jakie nurtowało mnie na początku serii. Jednak w trakcie oglądania pojawiło się ich znacznie więcej.
Ruruoni Kenshin to nie tylko akcja, świetne sceny walki, humor na poziomie, ale i opowieść niosąca niebagatelne przesłanie. Uważam, że to klasyk, który każdy fan shounena powinien znać. Niestety seria ta nie jest ostatnio zbyt popularna. Powody mogą być różne. Przede wszystkim to stara seria. Nobuhiro Watsuki wydał pierwszy tom swojej mangi w 1994 (tak, tak 20 lat!). Inną kwestią jest zrealizowanie anime.

Kenshin w mandze
Tutaj moje pierwsze i ostatnie narzekanie. Historia Kenshina jest cudowna, jednakże sposób ukazania fabuły w anime, jest chwilami rozczarowujący, jeśli porównuję się go z mangą. Akcja w mandze rozwija się dynamicznie. W pierwszym tomie Kenshin poznaje Kaoru, ratuje ją z opresji, rozprawia się ze zbirami, którzy chcieli przejąć jej dojo i zamieszkuje u niej. Również w pierwszym tomie pojawia się mały buntownik Yahiko i kochający walkę Sanosukę, który wyzywa Kenshina na pojedynek. I to wszystko w jednym tomie! Natomiast anime troszeczkę rozwlekło początek. Co prawda mi to osobiście nie przeszkadzało za bardzo; sam pomysł bohaterów oraz ich historii, szczególnie Kenshina i Sanosukę odwracał moją uwagę od wszelkich niedociągnięć reżyserskich. Mimo wszystko akcja idzie do przodu, z konsekwencją i logiką, obfitując w wiele bardzo dobrze ukazanych walk i scen pełnych humoru, do czego jeszcze wrócę. W pierwszej części anime "Kenshin: Wanderering Samurai" pojawiają się ładne kulminacje akcji - 2 mini-arc. Mnie szczególnie interesował Oniwabanshu mini-arc, gdzie poznajemy bardzo interesującą postać Aoshiego.
Potem niestety pojawiają się fillery i trzeba czekać aż do 28 odcinka, gdzie zaczyna się KYOTO ART - prawdziwa perełka nie tylko w historii Kenshina, ale w ogóle pośród klasyków historii samurajskich.

Pożeganie Kaoru i Kenshina
I tu ciężko mi już cokolwiek pisać. W ciągu ok. 30 odcinków seria zmienia się z dość lekkiej mimo wszystko, czasem wręcz komediowej i pogodnej w epicką opowieść pełną dramatycznych walk, silnych uczuć od rozpaczy po nadzieję, miłość i uczucie wzniosłości. Pojawia się mnóstwo postaci i gwarantuję, że każdy znajdzie swoją ulubioną. Każda z nich jest niebanalna, ma swoją własną historię (mnie najbardziej urzekła przeszłość Sojiro, obok Kenshina jest moją ulubioną postacią). Oprócz zupełnie nowych bohaterów oglądamy powrót już nam znanych, jak Aoshi. Pojawia się dużo postaci i wydarzeń historycznych (pewnie znacie już np. Saito dowódcę Shinsengumi z innych anime). Widzimy również rozwój głównych bohaterów. Yahiko z małego często bezczelnego chłopca zaczyna stawać dojrzałym, odpowiedzialnym... no może nie mężczyzną, ale na pewno silniejszym szermierzem. Sanosuke również przechodzi trening i to nie tylko fizyczny. W końcu możemy znów oglądać bohaterską Kaoru, która przezwycięża załamanie i pokazuje oblicze silnej, zdecydowanej kobiety, które tak lubili fani. Jest oczywiście postać samego Shishio - głównego przeciwnika Kenshina, despoty, mordercy, ale i wizjonera oraz mistrza Himury, którego ubóstwiam za arogancję i poczucie humoru, wyciskającego ze mnie łzy śmiechu.

Kenshin i jego koooochany mistrz
Dopracowane i różnorodne postaci to jedna z największych zalet tej historii. Oczywiście, w mandze są one ukazane jeszcze dokładniej niż w anime, ale w przypadku Kyoto arc anime utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie i nie pozostawia w tej kwestii wiele do życzenia. Warto jeszcze zwrócić uwagę na piękne retrospekcję. Poznajemy w nich fragmenty przeszłości Kenshina, gdy był jeszcze Hitokiri. Pod wpływem wyzwania, jakim jest starcie z Shishio oraz atmosfery dawnej stolicy Japonii, gdzie zabił najwięcej osób, w sercu bohatera toczy się walka między wędrowcem altruistą a Krwawą Klingą. Bogaty wachlarz charakterów oraz złożoność głównego bohatera - jego sposób bycia, historia życia, światopogląd, wewnętrzne rozdarcie zazwyczaj ustępujące stoickiemu spokojowi są główną siłą napędową tej dynamicznej serii.
![]() |
Jak Kenshin wygląda zazwyczaj "orooo...." |
![]() |
Jak Kenshin wygląda , gdy ma walczyć |
Niestety, po akcji w Kioto anime znów odbiega od mangi i z każdym odcinkiem traci na jakości. Co prawda dalej pozostaje w nim pewna wartość, szczególnie dla fanów komedii. Rzadziej widzimy Kenshina snującego niebanalne refleksje o życiu, moralności i przyszłości, częściej za to słyszymy rozbrajające "OROOO?!", oglądamy sielskie sceny w dojo, gdzie legenda Japonii robi za gosposię - zajmuje się pracami domowymi, bawieniem się z dziećmi i gotowaniem (no niestety Kaoru woli machać bambusowym mieczem, a nie uczuć się gotować). Jednym z ciekawszych wątków tej fillerowej części jest pojawienie się chrześcijan japońskich. Dla mnie był to interesujący temat, bo historia chrześcijaństwa w Japonii jest mi dość znana, lecz z tego samego powodu również śmieszny. Przepraszam najmocniej, ale jak mam nie wybuchnąć śmiechem po usłyszeniu takiego zdania: "OBALIMY JAPOŃSKI RZĄD I ZBUDUJEMY TU KRÓLESTWO BOŻE". Fragmenty mojego mózgu poleciały w cztery strony świata...

Kenshin vs Saito
Fillery utrzymują się do samego końca anime, dlatego polecam przerzucić się na mangę albo chociaż przeczytać sobie tylko zakończenie, bo jest zupełnie inne niż w anime. Co prawda ciężko dostać Kenshina po polsku, ale nie jest to nie możliwe (^^ taka dumna z moich - na razie - 2 tomów). Poza tym kreska w mandze jest taka śliczna! I nie traci na jakości do ostatniego rozdziału. Mamy tam również sporo dodatków, m.in. humorystycznych historyjek i informacje o inspiracjach do poszczególnych postaci.
Treść 1 OVA można znaleźć w mandze (w anime już nie :<)
Natomiast w anime kreska jest lekko archaiczna i może nie przypaść do gustu. Mi się podobała, ale bądź co bądź, jest to dość stare anime i zarówno kreska jak i muzyka są utrzymane w trochę innych standardach. Wypada mi jeszcze wspomnieć o dwóch OVA i filmie kinowym. Bardzo polecam pierwsze OVA "Trust and Betrayal". Bardzo ciężkie, dramatyczne, chwilami nieco depresyjne przedstawienie przeszłości głównego bohatera, pochodzenia jego blizny na policzku, spotkania swojego mistrza oraz osoby, która odmieniła jego życie. Po obejrzeniu tego OVA nie mogłam długo dojść do siebie, natomiast drugie wywołało we mnie jeszcze więcej destrukcyjnych emocji, jednak nie polecam go. Jeśli lubisz beczeć przed monitorem i wściekać się, jak można zrobić coś tak okrutnego z głównym bohaterem, to coś dla Ciebie. Oba OVA cechuje śliczna kreska, rezygnacja z humoru, duży realizm.

Kenshin w OVA - morderca
Trust and Betrayal - Himura i Tomoe
Zachęcam też do obejrzenia odcinka specjalnego i filmu kinowego. Film odbiega od mangi jeszcze bardziej niż anime, ale przecież wcale nie musi stanowić jakiejś wiernej adaptacji, czego oczekiwałabym po anime. Zaserwowano nam w nim realistyczne walki, śliczne kostiumy, dobrze dobranych aktorów i niestety parę dłużyzn. W tym roku wyjdzie druga część ilustrująca akcję z Kioto <3.
Kaoru, Yahiko, po prawej Kenshin i Megumi
Himura jako Hitokiri Battousai
Saito i Kenshin
Podsumowując - lubisz wzruszające historie? Oglądaj Kenshina! Kochasz akcję i pojedynki? Oglądaj Kenshina! Podoba Ci się, gdy anime zmuszą Cię do refleksji, zajęcia stanowiska wobec problemów moralnych? Oglądaj Kenshina! Lubisz płakać i śmiać się na przemian? Oglądaj Kenshina! Interesujesz się historią Japonii? Oglądaj Kenshina! Chcę przeżyć niesamowitą przygodę - Oglądaj Kenshina i zakochaj się w nim (dla panów mamy postać Kaoru, inspirującą Tomoe oraz odrobinę sarkastyczną Megumi i parę innych dam).
Gdy Ci przykro, gdy Ci źle - włącz Kenshina, pośmiej się! =^.^=
A gdy Kenshin smuci się - przed ekranem popłacz se T.T
Pozdrawiam i postaram się pisać tu częściej. Sayo!
O matko *o* ostatnio oglądałam genialny film właśnie o tematyce samurajów i poszukiwałam czegoś co byłoby utrzymane w tej samej konwencji ale nie znalazłam nic ;c Dziękuje Ci bardzo bardzo Kyra że napisałaś recenzję tego anime ♥ To, to czego było mi trzeba ♥ Opisałaś fabułę tak ciekawie że korci mnie aby jeszcze dzisiaj zacząć oglądać. Realizm, starsza kreska (lubię taką ^^) krew, refleksje i to wszystko w jednym , czego chcieć więcej ♥ Cieszę się że do nas wróciłaś kochana, brakowało nam Ciebie ^^ Kenshin jest cudny, na pewno obejrzę to anime ^^ Kyra recenzentka powróciła w wielkim stylu ^^
OdpowiedzUsuńNo widzisz, to anime jest tak genialne, że zmusiło mnie w końcu do powrotu. Zaglądałam sobie to czasem i patrzyłam, jak blog się rozwija. Poczułam tęsknotę. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaciekawić. Wypadłam trochę z formy. Od zawieszenia opowiadania (pracuję nad tym) i usunięcia się stąd moje i tak nikłe umiejętności opanował całkowity regres. Więc cieszę się, że mimo wszystko podołałam jakoś zadaniu. Mam nadzieję, że Kenshin przypadnie Ci do gustu i tak jak mi namąci w głowie na pół roku :D
UsuńNie jestem pierwsza !
OdpowiedzUsuńWidzę, że Kenshin wkręcił cię na maxa. Całą recenzję wypełniały twoje uczucia do tego tytułu, nie szło nie zauważyć, że naprawdę go lubisz. Też coś o tym wiem, bo jak mnie poniesie przy pisaniu pod względem emocjonalnym... Cóż, potem jak czytam takie recenzje to mam niezły ubaw. Co chwila czytam moje "To było wredne" "Najlepsza postać na świecie" itp. Dlatego też lubię pisać "naćpana" emocjami po obejrzeniu anime xD ... No dobra, pewnie tego nie zrozumieliście .
Super recenzja. Jak zobaczyłam tą dawkę tekstu, to przez chwilę się nastraszyłam, czy mój kochany laptopik nie ześwirował xD Ale czytało się miło, a twoje pisanie przypomina mi bloga sprzed roku, gdy wszyscy byliśmy tu nowi i nikt się nie znał ^^ Jakoś zapamiętuję styl pisania ludzi z załogi... (wiem, dziwne). Tak czy inaczej, przypomniałaś mi dawne czasy! Gdy blog wyglądał... no cóż, nie zbyt pięknie, ale mimo wszystko te 10 osób w załodze pisało i sami sobie komentowaliśmy
Jak to czytam, to mam wrażenie, że nikt mnie nie zrozumie
No dobra. Może znajdą się filozofowie, którzy zrozumieją, co ja tu naskrobałam. Więc przejdźmy do finału...
Bardzo podobała mi się ta recenzja.
iiii...
WRÓCIŁAŚ!!!!
Piszesz extra, zresztą jak zawsze. Nigdy nie widziałam anime z tematyką samurajowie, więc prawdopodobnie sięgnę to ten tytuł. Lubię próbować nowych rzeczy. Dziękuję za polecenie.
I liczę, że nas już nie opuścisz (zdrajca! xD). Zostań z nami, oki? Będę czekać na więcej twoich recenzji, Kyra-san.
Nie opuszczę :D I wierz mi lub nie, ale ja czuję, że wiem, o co Ci chodzi. Może moje pisanie przypomina styl początków tego bloga, bo to wtedy byłam aktywna. Teraz wszystko się tak pozmieniało. Google indeksuje ten blog na 1-5 miejscu, jest mnóstwo obserwatorów, autorów, których nie znam... Jejku, chcę być częścią tego, ale boję się, że dotrzymam Wam kroku. Ale dosyć takiego rozczulania się. Bądźmy "poważni" :D W takim razie porozglądam się, co już napisano, co zarezerwowano i się zorientuję, za co mogłabym się wziąć :)
UsuńDziękuję za podbudowanie mnie xd
Kenshina oglądałam już dosyć dawno temu i też urzekła mnie ta seria, wspaniale wykreowani bohaterowie i ogólnie to taki kanon shounen trochę, dużo serii kopiuje jego rozwiązania, tak jak w przypadku Dragon Ball, tak więc dla mnie, osoby, które przed Kenshinem widziała już sporo shounenów zwarte w nim treści nie były niczym nowym, niemniej jednak nie patrzyłam na niego przez pryzmat wcześniej oglądanych pozycji. Dla mnie osobiście nie jest to anime wybitne, nie mam tam swojego ulubieńca, chociaż Kenshin jest typem głównego bohatera, który lubię najbardziej. <3
OdpowiedzUsuń