Death Note



,,Osoba, której imię zostanie wpisane do tego notesu, zginie" - odnajdujesz zeszyt z takim właśnie zdaniem w środku. Co sobie myślisz? Głupi żart, dziecinada, nonsens... Lecz gdyby jednak?
Jak wykorzystałbyś ten notatnik? Odważyłbyś się zapisać w nim imię? Czyje? Może wykorzystałbyś go do pozbycia się swoich wrogów, szantażu, użył jako środek terrory, by przejąć władzę?
A może zrobiłbyś z niego użytek... dla ludzi. Gdyby tylko pozbyć się ze świata morderców, złodziei, gwałcicieli, terrorystów... Czy świat nie stałby się piękniejszy? Taką właśnie decyzję podejmuje główny bohater, Raito (ang. Light) Yagami.


Anime powstało na podstawie mangi Tsugumi Ōby, ilustrowanej przez Takeshiego Obatę. Fabuła zawarta jest w 37 odcinkach. Anime zostało wyreżyserowane przez Tetsuro Arakiego; animacja powstała w studiu Madhouse.


Licealista Raito Yagami to wzorowy uczeń. Będąc synem policjanta, zdarzało mu już się pomagać policji w rozwiązywaniu niektórych śledztw. Odznacza się bardzo wysoką inteligencją oraz niezwykłym poczuciem sprawiedliwości, które nakłania go do użycia znalezionego notesu. Gdy przekonuje się o prawdziwych właściwości notatnika, rozpoczyna swoją misję oczyszczania świata. Przyjmuje pseudonim Kira (od ang. killer - zabójca), które nadali mu jego zwolennicy i uśmierca najgroźniejszych zbrodniarzy z Japonii oraz reszty świata.


Społeczeństwo oraz policja szybko orientują się, że coś jest nie tak, kiedy wszyscy więźniowie giną wskutek ataku serca. Czwarta zasada notatnika napomina, iż ,,jeżeli przyczyna śmierci nie zostanie sprecyzowana, osoba umrze na atak serca'. Wtedy do akcji wkracza L - tajemniczy detektyw, uważany za jednego z najlepszych na świecie, który nigdy nie wyjawił swojej tożsamości. Tak zaczyna się walka między dwoma umysłami. Walka dwóch różnych ,,sprawiedliwości". Ten, który pierwszy się ujawni, zginie.

Fabuła jest niewątpliwie intrygująca, choć porusza znaną problematykę - pojęcie winy oraz wymierzania kary. Wartka akcja wciąga niesamowicie. Przy czym nie należy się spodziewać scen typowych dla kina sensacji. Walka toczy się przecież przede wszystkim (choć nie tylko) na inteligencję. Trup ścieli się oczywiście gęsto, choć nie bez niepotrzebnej przesady. Poczynania Raito - jego eksperymenty z notatnikiem, sprawne eliminowanie wrogów, poznawanie w umiejętny sposób nazwisk interesujących go osób i to wszystko pod okiem ojca, który zajmuje się sprawą Kiry (!) - budzą podziw oraz jednoczesny niepokój. Odpowiadają im działania L, który nie ogranicza śledztwa do zbierania informacji i odważnie staje do konfrontacji z przeciwnikiem, narażając się tym samym na ogromne niebezpieczeństwo. Każdy, kto lubi postacie takie jak Sherlock Holmes, Dr House czy Lelouch Lamperouge z Code Geass, na pewno zakocha się w tej dwójce geniuszy.

Świat w anime został przedstawiony z dbałością o realizm. Akcja toczy się w Tokio w czasach współczesnych. Obok realistycznych elementów pojawiają się jednak również fantastyczne, mianowicie sam notatnik oraz Bogowie Śmierci, zwani Shinigami. Pomysł notatnika śmierci jest, moim zdaniem, jednym z najciekawszych źródeł nadprzyrodzonych mocy pojawiających się w anime tego typu. Świat Shinigami, zasady używania notatnika, oczy Boga Śmierci idealnie wpasowują się w realistyczną rzeczywistość i nie kolidują z nią.

Na osłodę tajemniczej, czasem dramatycznej, a nawet ponurej w ostatnich odcinkach atmosfery dostajemy pokaźną dawkę humoru. Moim zdaniem na szczególną uwagę zasługują dialogi Raito i Ryuuka, Boga Śmierci, do którego należał kiedyś notatnik. Ponadto sama postać L jest dość zabawna, co wynika z jego ekscentrycznego stylu bycia (sami się przekonacie! Gwarantowana wzmożona chęć na słodycze!).


 Myślę, że Ōba zaserwował nam przepyszny charakterologiczny deser. Od postaci ostrych jak Mello czy Teru Mikami  przez smakowitych - L, Raito, Ryuuk, łagodnych jak Naomi Misora po słodką, wręcz ,,kawaii" Misę-Misę. Wyraźnie wyjaśniono motywy postępowania każdego z bohaterów. Postaci są wyraziste, ale nie przerysowane. Raito sprawiający Wam może wrażenie łatwego do odszyfrowania, okazuje się bardziej złożony niż można by było z początku uważać. Nawet postaci drugoplanowe jak Matsuda, funkcjonariusz pracujący od niedawna w policji, czy wspomniana wcześniej Naomi Misora, nie rozmywają się i zapadają w pamięć. Jedyny wyjątek stanowi dla mnie postać N (aby nie spoilerować, nie wyjawię Wam kto to). To pierwszy, jeden z niewielu zresztą minusów tego anime. Niestety muszę przyznać, że za bardzo przypominał mi L, z tą różnicą, że był od niego mniej zachęcający.


Jak przystało na studio Madhouse, które jest moim ulubionym, kreska jest wyjątkowo estetyczna, jednak niewiele się odznaczająca. Prościej ujmując, poprawna. Choć osobiście uważam to za plus. Na pewno nie powinna nikogo zniechęcić, tak jak potrafią to zrobić zbyt charakterystyczne kreski, które nie przypadną nam do gustu. Mimo wszystkiego, niektóre ujęcia potrafią zachwycić. Moimi faworytami są te, obrazujące myśli L'a i Raito. Zalecam zwrócić uwagę na sceny na dachach wieżowców, są prześliczne. Kolorystyka dopasowuje się zgrabnie do nastroju odcinka. Nie bez powodu w późniejszych odcinkach dominują ciemniejsze barwy.


Muzykę oceniam na 6. W pierwszych odcinkach w openingu i endingu wykorzystano utwory zespołu Nightmare: The World, naprawdę niesamowity utwór, a także Alumina. Natomiast w późniejszych Maximum the Hormone: What's up people i Zetsubou Billy. Maximum the Hormone, z racji ostrzejszego brzmienia, idealnie pasuje do ostatnich odcinków, które przesycone są coraz większą dawką przytłaczającego dramatyzmu, a również napięcia. Przyśpieszającemu biegowi akcji towarzyszy wspaniała muzyka. Podobnie z soundtrackami - są świetnie dobrane do okoliczności i postaci. I tak gdy pojawia się detektyw L, słyszymy stopniowo komplikującą się melodię, zaczynającą się od dźwięku zaledwie jednego instrumentu, a kończącą na harmonii wielu elementów. Dla Raito została natomiast zarezerwowana muzyka oparta na gitarach o spokojnym, choć niewątpliwie smutnym brzmieniu. Na tle ważnych, często podsumowujących słów pojawia się zazwyczaj śpiew męskiego chóru.


Głosu Raito udzielał Mamoru Miyano, natomiast L'owi Kappei Yamaguchi. Uważam, że oboje spisali się na medal. Do gustu szczególnie przypadł mi niski głos drugiego.


Podsumowując...


To anime jest dla mnie fenomenem. Ciężko mi się czegokolwiek tu przyczepić. Jedyne na co, mogę choć trochę ponarzekać to wspomniana postać N i chwilami przesadny patos. Poza tym nic tylko kochać. Akcja trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego odcinka. Zaskakujące zwroty akcji, zabójczy (wtajemniczeni wiedzą, o co chodzi) przełom w 26 odcinku, wstrząsające zakończenie, które nie da Wam dojść do siebie przez następną dobę, niesamowity klimat tworzony przez każdego z bohaterów, genialne dialogi - tego nie da się zapomnieć. Oglądałam to anime mnóstwo razy i nie potrafię nim się znudzić. Sięgnęłam też po 3 filmy kinowe, mangę, której anime bardzo wiernie się trzyma, i powieść zainspirowaną Death Note. Rozrywka na niezaprzeczalnie wysokim poziomie.


Komu mogę polecić Death Note?


Właściwie wszystkim o w miarę silnej psychice. Death Note to przede wszystkim świetny kryminał, ale również dużo psychologi, fantastyki i akcji. Dreszcz emocji gwarantowany. Śmiech również, choć nie tak często.

Komentarze

  1. To jest świetne, bardzo bardzo bardzo mi się podoba :D Jestem pod wrażeniem! Mam zamiar obejrzeć to anime! Pięknie opisane :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że chcesz je obejrzeć, bo jest naprawdę świetne. Nie chciałam się za bardzo rozpisywać, ale i tak wyszło tego sporo. Mogłabym o tym anime pisać bez końca :D

      Usuń
  2. Misa nadal nie wiem co o niej myśleć, recenzja super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lepiej bym Death Note nie opisała ;3 Oj Kyra, masz talent również w pisaniu recenzji. ♥
    Tu Yennefer ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ja tu jeszcze robię?! Lecę czytać Twoją recenzję, zdaje się, że to Ao no exorcist? Nie znam tego anime (choć z nazwy kojarzę) w sumie tym lepiej, może mnie nim zaciekawisz :p

      Usuń
  4. Jej twoja recenzja odświeżyła mi cały przebieg tego oto anime, arigato <3
    Recenzja naprawdę świetna^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje ulubione anime :D Do tej pory nie mogę się pozbierać po zakończeniu, a anime oglądałam dawno. Byłaś bardziej za Kirą czy L'em ? Choć uwielbiam L to od samego początku kibicowałam Raitowi ;D

    klaudynablog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszesz bardzo ładne recenzje. Chcialabym tak umiec :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zawsze byłam za L'em, choć czasem łapałam się na cichym kibicowaniu Raito :) Wzbudzał we mnie pewną sympatię, lecz L większą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam to anime. Rozwaliło mnie twoje określenie L "oszołomem", chociaż szczerze powiedziawszy też go za takiego uważałam xD

    OdpowiedzUsuń
  9. No to teraz mam dylemat! Kupić mangę Noragami czy Death Note ? Ciężki wybór... Noragami ma ciekawą fabułę i bohaterów, za to Death Note pasuje wręcz idealnie na moją półeczkę! Fantastyka, zagadki, akcja i L! xd Zdecydowanie będę kibicować jemu. Na anime skuszę się po kupieniu mangi. I tak otrzymałam spoiler od kochanego króliłka Ayi... Ale przynajmniej wiem kto się tak objada tam słodyczami x3 No, nic. Kupię Death Note, a Noragami może poczekać do maja. Wtedy będę w Warszawie i będę się rozglądać za mangami w księgarniach. Nie za płace za wysyłkę! xD Oczywiście o ile znajdzie się tam jakaś ciekawa manga. Podobno we Wrocławiu można w jakiejś księgarni kupić ( Naravi ma dostęp do tajnych źródeł ), jednak znając życie nie pojadę tam w najbliższym czasie. W taki, więc sposób pozostaje mi zamówić Death Note przez internet.
    Co do recenzji to jest bardzo zachęcająca. Mam ochotę już włączyć pierwszy odcinek.

    ~Naravi

    OdpowiedzUsuń
  10. Po... TYM zdarzeniu (chyba każdy kto oglądał, wie o co mi chodzi) Death Note zaczęło się psuć. Nie zasługuje na więcej, niż 8/10, bo zaczyna być po prostu nudne. Postacie wcale nie są takie genialne. Dobrze przynajmniej, że Light ma charakter. L to zupełnie beznamiętna postać, nie cierpię takich. A Near... Pfu. Mello trzymał poziom, póki nie pomógł... no.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz